Ludzie mówią i mówią.
Będą mówili, nie przestaną.
Otwierasz się raz za wcześnie,
raz za późno.
Umiera kolejna porcja zaufania,
zarażona chorobą ludzką.
Może to nienawiść.
Może nieomylność.
Ktoś urwał w pół słowa,
chciał dobrze, nieświadomie najpewniej.
Siadasz na skraju pokoiku różnych wspomnień:
suchych liści szeleszczących pod stopami,
dziurawych rękawiczek odkrywających palce,
kilku pierwszych pąków przedwczesnych,
żaru lejącego się zewsząd na wrażliwe ciało.
Uśmiechem
cerujesz najgorsze przedwczoraj,
ochraniając przed jutrzejszym.