Mieszkanie wypełniały dźwięki The Cinematic Orchestra. Za oknem szalała burza, co jakiś czas błyskami rozświetlając salon. Ciężkie krople rozbijały się o podłogę tarasu. Emily odłożyła na stolik kubek z parującą herbatą, odsłaniając przy tym swoje szczupłe, podkurczone nogi. Przetarła wierzchem prawej dłoni kąt wilgotnego oka, poczym poprawiając koc odwróciła głowę w kierunku zegara. Dochodziła 2:00 w nocy, ale mimo zmęczenia nie odczuwała senności. Największa wskazówka minęła dwunastkę, ale mniejsza nie drgnęła. Dziewczynka zastanawiała się czy jej się tylko przewidziało i nie spuszczając wzroku wpatrywała się przez kolejną minutę.
Kołysząc się do przodu i do tyłu uciekała myślami od bieżącego dnia. Chciała zrozumieć co takiego się dzieje, ale jej nastoletni umysł nie potrafił przynieść sensownego wyjaśnienia. Dotychczasowe teorie wprowadzały ją tylko w coraz to gorszy nastrój.
– Co się stało z twoimi rodzicami? – usłyszała kilkanaście godzin wcześniej od nieznajomej dziewczyny. Jej głos był delikatny jak linie twarzy, ale było w nim coś fałszywego. Miała na sobie nienagannie wyprasowany mundurek szkolny i białe podkolanówki. Blond włosy upięte w dwa kitki kolorowymi gumkami mieniły się błyszcząc w promieniach słońca wpadającego przez duże panoramiczne okna korytarza. Powiedziała coś jeszcze, ale Emily już jej nie słyszała. Skierowała się w kierunku wyjścia, po chwili przyspieszając kroku aż w końcu zaczęła biec mijając innych, którzy zaczęli schodzić jej z drogi mierząc ciekawskimi spojrzeniami.
– To ona! – jedyne słowa jakie wyłapała wybiegając z budynku szkoły. Odwróciła się i widząc wszystko jakby w zwolnionym tempie krzyknęła:
– Dosyć! – wszystko wróciło do regularnego tempa, zadzwonił dzwonek i grupki dzieciaków ruszyły w różnych kierunkach. Dźwięk dzwonka zmieniał się bezustannie przypominając szybkie uderzenia pałeczek o talerze perkusji. Perspektywa zmieniła się do widoku tuż przed oczyma Emily. Wpatrując się w linię budynków nad miastem zauważyła ciężkie, ołowiane chmury.
Starannie ułożone podkolanówki leżały równolegle jedna obok drugiej, tuż za odsuniętym drewnianym krzesłem. Na nim, od dwóch dni znajdował się przewieszony granatowy mundurek.
Dziewczyna sięgnęła obiema rękoma po kubek. Kiedy zbliżała go w swoją stronę ktoś szarpnął za klamkę. Po kilku sekundach na jej twarzy pojawił się grymas bólu, jednak nie wydała z siebie ani jednego dźwięku.