Tommy, usiądź – Rozdział 1

Pamiętam, kiedy siedziałem na czerwonym krześle w pokoju przesłuchań dla nieletnich. Dźwiękoszczelna szyba odbijała moją dziecięcą, zaciekawioną twarz. Palcami rysowałem po niej słońce, wkoło powtarzając ruchy lewej dłoni. Na powierzchni nie zostawiłem żadnych śladów, nikt inny nie mógł zobaczyć tego słońca. W jasnym pomieszczeniu byłem sam, ale nie miałem złudzeń, że ktoś mi się przygląda, ktoś słucha.

– Tommy, usiądź – usłyszałem głos zza placów.

Odwróciłem się i moje oczy musiały wyrażać coś złego, bo z twarzy kobiety zniknął uśmiech i drżącym głosem kontynuowała:

– Porozmawiajmy o tym, co wydarzyło się w zeszłym tygodniu, dobrze?

Odwróciłem się z powrotem do szyby i szybkimi ruchami zacząłem zamalowywać wcześniej utworzony rysunek. Obserwowałem czerwień linii, pojawiających się pod moimi palcami. Uśmiechnąłem się i stanąłem na palcach, żeby dosięgnąć promieni, które były najwyżej.

Sterylnie czysta podłoga zapraszała mnie do siebie już od kilkunastu minut jak ostatnim razem, ale wcześniej nie posłuchałem się i nie miałem ochoty usiąść. Teraz, zdążyliśmy się poznać na tyle, że wolnym ruchem usiadłem, krzyżując nogi jak na zajęciach w szkole. Co druga kafelka zmieniła odcień na pomarańczowy. Przechyliłem głowę nieco w bok, bo nie podobał mi się klasyczny wzór ich ułożenia, chwilę później układ zmienił się na mniej schematyczny. Było mi trochę zimno, ale szybko przestałem o tym myśleć. Usłyszałem dźwięk otwierających się drzwi, ale wiedziałem, że pani doktor jeszcze nie wyszła. Czułem jej obecność i strach, który jakby się skrystalizował w powietrzu. Ponownie uniosły się moje kąciki ust.

– Czego się pani boi? – zapytałem bez odwracania się, wciąż kreśląc linie i kształty, które zostały ze mną po ostatnich wydarzeniach.

Usłyszałem trzaśnięcie drzwiami, znowu zostałem sam. Po chwili wstałem i skierowałem kroki ku stolikowi i czerwonemu krzesłu. Odsunąłem je delikatnie, zająłem miejsce kładąc ręce na chłodnej plastikowej powierzchni.

Byłem gotowy.