Jest związek, który trwa od jakiegoś czasu z pewnym stopniem zaangażowania i poświęcenia. Mija czas, z zawrotną prędkością zazwyczaj, żeby po kilku miesiącach złapać się na myśli, że coś nie gra. I nie chodzi tu o grunt pseudoidealistyczny, gdzie według naszego widzimisię powinno wszystko do siebie pasować, lub nie.
Gdzie powinniśmy się ze wszystkim zgadzać, lub sprzeczać, lub odnajdywać w odpowiadających nam proporcjach. Tutaj chodzi o podstawy, bo trudno wybrać wspólnie film, lub muzykę, której chciałoby się posłuchać. Trudno też słuchać o tematach trywialnych, bliskich chodnikowi, spożywczaka zza rogu i piekarni po drugiej stronie lub sąsiadach, którzy zrobili to lub tamto.
Zamiast tego jest spojrzenie i struna, która pociągana raz po raz wydaje coraz to marniejsze dźwięki. Siedzisz w piaskownicy kilkanaście lat temu i jesteś beztroskim szczęściarzem, bo nie musisz mierzyć się z takimi myślami wtedy. Wystarczy łopatka i można dzielnie budować zamek jaki by nie był. Swoimi małymi rękoma przesypywać drobny piasek i nie musieć wiedzieć o istnieniu PMS, ani kompromisu, gdy Ty chcesz psa, ona kota, więc zgodnie z jego literą kupujecie kota. Odwracając role (nie kota!) podajesz dzieciakowi wiaderko i przypominasz sobie o tej myśli, o tej niewinności wokół i jakby się uśmiechasz. Dzieciak nie musi wiedzieć dlaczego to robisz, aby ten uśmiech odwzajemnić.
Wracając do tematów przyziemnych z kategorii pogadajmy o pierdołach, to wcale nie jest takie łatwe, wytrzymanie ze sobą wtedy. Jeśli ta druga strona starając się na co dzień, zgrabnie wyszukując nietuzinkowe tematy, niespecjalnie potrafi o nich mówić, czy nimi zainteresować, bo zwyczajnie rozmijacie się gdzieś, to co stanie się w momencie, gdy tych pomysłów zabraknie? Może znajdzie się taki dzień, gdy wszyscy modni blogerzy wezmą wolne i pozostaniecie wtedy naprzeciwko siebie z bolączkami prozy życia, złamanym paznokciem i nieumytymi oknami.
Jeśli nie wyobrażasz sobie rozmowy wtedy, lub przerażałby cię jej przebieg, lub, co gorsza, ten związek oscyluje tylko wokół takich intelektualnych perełek to nic wielkiego się nie wydarzy. Dlaczego? Bo to się ma nijak do mojej rzeczywistości, która pachnie jak deszcz i jej wilgotne włosy, gdy opiera głowę na moim ramieniu, i wcale nie przyspiesza.