Jak wzgórza otaczające Los Angeles…

Jak wzgórza otaczające Los Angeles staram się objąć swoje pragnienia i cele, dobre i złe strony własnego charakteru, pragnień i przyrzeczeń złożonych w nieskończoność – niepustych. Nie ma w tym nic idealnego, gdy myślę, że sam pomysł to zbyt mało i jako hedonista znowu pragnę więcej dla samego faktu posiadania. Nie ma w tym nic idealnego, nie ma uderzeń pianisty o klawisze, które wywołują dźwięki „Noktum Es-dur op. 9 nr 2” Chopina, które tak lubię.

Uważam jednak, że pierwsze utwory tego znakomitego twórcy nie musiały być aż tak wspaniałe, a jeżeli nawet były, to moje zdecydowanie nie muszą być. Ze słów, które chcą się wyrwać ze mnie codziennie, ale tylko raz na jakiś czas potrafię nad nimi zapanować w taki sposób, że wylewają się w odpowiedniej kolejności chcę ułożyć proste przesłanie. Sam pomysł to zbyt mało, należy go zrealizować. Przynajmniej spróbować, bo przegranym będzie jedynie ten, który nie spróbował. Próbuję więc… Próbujcie i Wy.