Rozkładam ręce w geście tryumfalnego T
mylnie interpretowanego jako nadzieję,
bo to stan gotowości najwyższej,
żebyś się dłużej nie wygłupiała
i pozwoliła odnaleźć:
między kroplami zimnego deszczu,
między płatkami białego śniegu,
między ostatnimi promieniami słońca.
Od czasu do czasu wychodzę,
szukając ciebie stęsknionym wzrokiem,
zapominam o wszystkim.
Zapomniałem o śniadaniu i rachunkach,
zapomniałem wysiąść na swoim przystanku.
Rozkładam ręce czekając aż staniesz naprzeciwko,
podniosę je wtedy do góry jak V, czy Y, nieważne!
Przytulę, nie wypuszczę, nie oddam.