Trzy, dwa, jeden…

Trzy, dwa, jeden… Może jeszcze pół roku temu ocierałem się o dno i może kilka tygodni przed tym jak się spotkaliśmy też, i może nawet kilka dni wcześniej było podobnie. Wieczny idealista, bo zamarzyłem sobie poznać kogoś, z kim będę mógł porozmawiać o dniu, muzyce, marzeniach i tym w jaki sposób na co dzień odbieram życie. Przy tym słuchać i chłonąć każdą minutę jak nagrodę za te dni podobne do siebie, za chwile i tygodnie zwątpienia, za problemy z porannym wstawaniem i marnowaniem dni na myśleniu o chęciach, których nie przekuwało się w czyny i okazuje się dzisiaj, że to jeden z największych demonów mojego życia.

Mówiłaś do mnie o Freudzie i jego teoriach, o tym, że się nie zgadzasz i zupełnie inaczej odbierasz sens naszego istnienia. Filozofując na co dzień o niezdolności do tego typu przemyśleń nie tylko Twoich rówieśniczek, jak i podejścia do samego tematu ponownie pomyślałem o tym, jak mądrą dziewczyną jesteś. Równie mądrze układasz sobie w głowie dzień i listę priorytetów, moralność i normalność, które zamieniają się w wyjątkowość. Jak daleko od tych teorii stoimy trzymając się za ręce zerkając na siebie co jakiś czas pełnymi tęsknoty oczyma. Tylko radości jest w nich więcej.

Poznaliśmy się ponad miesiąc temu. W zależności od wyznawanych zasad to może być dużo, lub mało. Jak wiadomo czas jest względny, natomiast w swoim upływaniu dokładnie odwrotnie, bo żadna z godzin, które są za nami nie powtórzy się. Upraszczając nie znamy się od wczoraj, spędziliśmy ze sobą trochę więcej czasu niż mało jak sądzę. Do dzisiaj nie jestem w stanie objąć umysłem, co wydarzyło się podczas pierwszego spotkania w Zapałce. Kiedy podszedłem do Ciebie na Starym Rynku, gdy wyruszyliśmy, kiedy Twój czerwony płaszcz kazał zapamiętać ten moment i Twoje włosy, które uwielbiam i uśmiech. Pierwszy spacer, jak każdy kolejny wypełniony opowiadaniem o tym, co znaczy dla nas życie i co sprawiło, że jesteśmy właśnie tacy, właśnie tutaj. W kawiarni wypiliśmy herbatę, w tym czasie siedząc w najdalej wysuniętym miejscu opowiadałaś jak wiele znaczy dla Ciebie taniec, skąd pomysł na tatuaż i dlaczego odcinasz się od słabych weekendów, o wyjątkowości których świadczy ilość wypitego alkoholu.

Rozmawialiśmy na tyle tematów, że dzisiaj zwyczajnie nie jestem w stanie ich sobie przypomnieć. Nie wszystkich. Zamiast tego pamiętam doskonale jak wsłuchiwałem się w Twoją interpretację świata, gdy opowiadałaś o marzeniach, zmartwieniach i planach. Tym samym zacząłem bardzo powoli poznawać Twoje wnętrze, dość szybko uświadamiając sobie jak bardzo różnisz się do reszty dziewczyn, które poznałem. Niespecjalnie wybierając w słowach – jesteś piękna, Twoje usta… Nie trzeba być nikim wyjątkowym, żeby to dostrzec. Jednak wszystko wskazuje na to, że Twoje wnętrze jest jeszcze bardziej zniewalające. Bynajmniej tak zadziałało na mnie. Tak działa. Ponadto nie mam pojęcia czy ktokolwiek inny miał okazję zobaczyć Ciebie z tej strony, dzielącą się tym, co w Tobie najcenniejsze pomiędzy speszonym uśmiechem, a splecionymi mocno rękoma. Chcę, żebyś wiedziała jak wiele to dla mnie znaczy, na co dzień głównie dotrzymując Ci kroku i wprawiając to w świetny nastrój, to w delikatne zakłopotanie, dzisiaj chciałem zwyczajnie o tym napisać.