Kolejny dzień przemija bezpowrotnie. Staram się pozbierać myśli, spojrzeć na to gdzie byłem, gdzie jestem i, w którą stronę zmierzam. Jak bardzo na to filozoficzne patrzenie wpłynęłaś Ty? Tak bardzo mocno, jak uczucie, gdy nie ma nas bliżej przez kilka dni, a dookoła dzieje się wszystko, i dobre, i złe, ale brakuje w tym kogoś, kto szepnie do ucha, że jest, że to ma sens.
Wcale nie jesteśmy tak bardzo zapatrzeni w siebie, wcale nie przesadnie pewni. Zaskakując siebie podczas kolejnych spotkań siadamy, rozmawiamy i wtedy trochę się zatracamy. Wtedy właśnie tracimy głowę i trafiamy do innego świata. To niesamowite, że wciąż wracamy do pierwszego spotkania, do drugiego, trzeciego… i można byłoby tak wymieniać, bo czas spędzony wspólnie nabiera innej wartości, staje się bezcenny jak te ulotne wspomnienia. I tylko teraz jest ważniejsze od tego, bo mogę dotykać Twoich delikatnych ramion, pleców i brzucha słuchając jednocześnie o tym, czego się boisz, a czego zupełnie nie i jaki mamy na siebie wpływ.
Nie potrzebujemy zapewniać siebie o tym, że nam zależy tylko słowami, czy krótkimi wiadomościami. Wystarczy, że znajdziemy się w zasięgu wzroku i podbiegnę do Ciebie udaremniając Twój plan, bo chciałaś zrobić to samo. Kiedy już Cię uniosę w górę i obrócę dookoła, bo niewytłumaczalnie potrzebuję tego, jak uśmiechu i promieni słońca, Ty zerkasz na mnie i jesteś tym uśmiechem, i tym słońcem wtedy. Nasze oczy spotykają się i po raz kolejny wyrażają to zakłopotanie, to zachwyt. Na liczenie gwiazd, spacery wzdłuż Brdy, wycieczki na pocztę i występy w jupiterach przed Operą jest najlepsza pora, gdy mamy siebie na wyciągnięcie ręki. Możemy mówić o muzyce, planach i rozczarowaniach, o tym, kto i dlaczego wyprowadza Cię z równowagi. Nasza rozmowa nie pozostawia złudzeń, że przydałaby się garderoba pełna butów i bluzek pewnie, bo możemy mieć właśnie taką zachciankę i już. Przecież to tylko drobiazgi w świecie tym, w życiu tym. Daleko ponadto chciałbym zwyczajnie dać Ci przysłowiowe wszystko, na które zasługujesz w moich oczach. Jeszcze mocniej chciałbym osłonić Cię od chorych rozmów i sytuacji, w których oczy patrzą gdzie indziej.
W swoich ramionach odnajdujemy wypełnienie tej pustki niezmierzonej i tęsknoty minionych lat. Zapachem skóry otulamy się wzajemnie, żeby zapomnieć całkowicie o podręcznikach, ludziach, problemach. Na chwilę możemy wyrzec się wszystkiego poza nami i nikt nie jest w stanie wejść do tego świata, i mówić nam, co mamy robić. Możesz pokazywać mi trójkąt równoramienny i zachwycać teorią łódki, o której wiemy tylko my i nikt więcej.