Mam plan tygodniowy,
do godziny rozpisany:
praca, nauka, sen.
Tylko to bez sensu wszystko,
bo nie mam ciebie.
Wciąż myślę, że jesteś,
wciąż myślę, że to kwestia czasu,
tylko czasami to już nie pomaga.
Wtedy mam dosyć, wiesz?
Zrezygnowany wrastam w ziemię
i po prostu jestem bezproduktywnie,
nic więcej.