[Nie uniosłaś ani razu głosu, a rękę w geście]

Podziwiam jak pewnym ruchem przywołujesz mnie
po chwili uderzając drobną dłonią o zniszczone deski
ławki, na której ktoś wyrył kółko i krzyżyk
wyznając przy tym nienawiść do nieznajomej,
która zniknęła najpewniej bez słowa.

Nie wiem czy wypada mi zasłaniać te uczucia,
ale nie jestem w stanie stać obok, jeśli Ty
sobie tego nie życzysz, bo kiedyś idąc przed siebie
widziałem jedynie Twój zarys, jedynie myśl,
że może jednak poczekasz chwilę na mnie,
dasz się dogonić i przytulić nawet.

Opierasz głowę na moim barku i pociągając nosem,
przypominasz, że jest tu cholernie zimno
i nawet wtedy, gdy upadałem daleko za Tobą,
nie uniosłaś ani razu głosu, a rękę w geście,
że teraz nie mogę się poddać, że muszę dalej iść.