Nie da się ani przelać na papier, ani wybiegać, ani zniwelować wódką

Trochę wariuję przez ostatnie tygodnie… Jutro zamieni to się w drugi miesiąc i wygląda na to, że może jeszcze potrwać trochę… Trochę długo nawet może. Ilość emocji przepływających przeze mnie nie da się ani przelać na papier, ani wybiegać, ani zniwelować wódką.

To nie tak, że jest mi z tym źle, bo mnie jest wspaniale. Jak bardzo dobrze to wiesz tylko Ty. Jednak to nowe dla mnie, w naszym przypadku, w naszym ze sobą byciu. Myślałem o tym, że mieliśmy się spotkać dzisiaj, że miałem Ci coś wytłumaczyć. Wstałem przed ósmą i jakby nigdy nic zabrałem się do pracy, za oknami niedziela. Później wymyśliłem sobie, że w końcu czas na ciasto, no prawie ciasto, bo na zimno bez pieczenia. Skoro oczekuję od Ciebie odrobinę to chyba jeszcze bardziej, zdecydowanie bardziej, powinienem od siebie i ja to robię właśnie. Tak myślę. Zaniosę Ci maliny w połowie marca, bo wiem, że lubisz.

Upływały godziny i nie odezwałaś się do mnie, w sumie zacząłem sie zastanawiać czy się zobaczmy. Coś mi mówiło, że pewnie jednak nie, że się nie uda tym razem.

W tym momencie jest tak samo tylko trochę smutno. Ten czas od rana nie był zmarnowany, ale chciałbym Ci to przekazać jakoś, może ułatwić trochę. Kiedy potwierdziłaś moje przypuszczenia byłem w połowie przygotowywania tarty z mascarpone i malinami. Ja tego całego deseru nie zjem przecież i chyba nie muszę dodawać, że robiłem go z myślą o Tobie. Może właśnie dla Ciebie nawet. A z jakiej okazji? Właśnie chodzi o to, że bez konkretnej. Jakoś tak sprawia mi przyjemność zaskakiwanie Ciebie… Może zaskakiwanie samego siebie przy tym również. Od rana w pełni zaangażowany, żeby się nauczyć i, żeby coś zrobić dla Ciebie. Przychodziły mi różne myśli do głowy, ale dobre głównie… chyba.