Na nas już pora, musimy iść.
Wciąż melodia z ukrycia gra,
nie możemy słuchać dłużej,
bo na nas przyszedł czas.
Rdzawa klamka zapada,
mechanizm uwalnia drzwi
z uścisku stalowych futryn,
za oknem obojętny księżyc lśni.
To droga w jedną stronę,
z tyłu dochodzą nas dźwięki,
wiemy co tam się wydarzy,
w oczach zapalą się świeczki.
W domu gdzie panuje smutek,
nie było nikogo od dawna.
Bezwiednie opada ciało kruche.
lecz to już nie nasza sprawa.