Myślisz, że świat kończy się na tobie?

Wchodzę w rzeczywistość zamkniętą, zamkniętą na mnie najwidoczniej, bo nie rozumiem dlaczego wytyka się palcami innych, nie mając w zanadrzu niczego poza pustym, głośnym krzykiem.

Kolorowe magazyny wertowane od deski do deski, kilka krucjat informacyjnych to za mało by mieć się za kogoś lepszego. Słońce wstaje, budzą się nadzieje, bezimienna budzi się do życia, ale do jakiego? Tyle wokoło można by poprawić, tylu łez oszczędzić przepełniających kielich goryczy, który wyleje się jak wodospad na czyjąś głowę. Wtedy nie będzie przyjemnie.

W byciu złym i podłym, niech nikt mi nie pomaga, radzę sobie z tym sam, jak potrafię. To za mało może do sk**wysyństwa, które nas otacza, ale coraz bliżej.

Czasami można dostrzec cień chęci zmiany na lepsze, piękniejszego jutra, zwykłego poświęcenia. Dużo łatwiej można to zniszczyć, ściągając uśmiech z twarzy rozświetlonej. Dlaczego oceniasz wszystko i wszystkich dookoła? Naprawdę myślisz, że świat kończy się na tobie?