W kontekście ostatnich rozmów cieszę się, że nie musiałem spędzić 30 miesięcy w kamaszach. Zwłaszcza, że w jeden dzień można uczciwie popracować, zrobić sobie wyczerpujący trening, poczytać książkę i porozmawiać z przyjaciółmi. Ponadto obawiam się, że mógłbym się stać drugim Robertem Kowalskim. To nie dla mnie, wolę doktora Fleischman’a.
Od poprzednich urodzin nie było dnia, żebym nie był szczęśliwy. Stoją za tym głównie ukochana dziewczyna i moi przyjaciele. To jednocześnie tak proste i tak rzadko spotykane. Gdy wczoraj rozmawiałem z jednym z przyjaciół właśnie, odpowiedziałem na pytanie – „Jak u ciebie?” słowami – „Dobrze i bardzo dobrze tylko.” Powiedział, że to fantastyczne i, że nie często to słyszy. Mówimy oczywiście o gruncie uczciwej szczerości, gdzie czujemy się bezpiecznie – bez ocen na wskroś krytycznych, niekiedy zazdrosnych.
Dziękuję, że jesteście ze mną i równie mocno Wam życzę – najlepszego! Nie czekajcie zbyt długo na bycie szczęśliwymi, spełnianie marzeń, czy wyjazd na swoją Alaskę. Każdy dzień, czy tydzień to mnóstwo czasu. I póki nam nie każą wstawać o 5:30 pamiętajcie, że nie ma na co czekać i warto wyruszać w drogę.